Kilka dni temu, wraz z około 1300 nazwiskami, otrzymał ją Jarosław Habura, prezes MZK. Jego stanowisko jest jednak jasne.
- Spółki nie stać na utworzenie nowej linii bez pewności, że ta na siebie zarobi. A jej rentowność byłaby obarczona ryzykiem - stwierdza prezes. - Mieszkańcy mają możliwość dojazdu do Łodzi autobusami PKS, busami oraz tramwajami. Czy wszyscy zaczną nagle jeździć autobusami MZK? Oczywiście, że nie. Poza pasażerami kupującymi migawki reszta wsiada w to, co pierwsze podjedzie na przystanek. Nawet gdyby nasze autobusy zaczęły kursować, ludzie nie czekaliby dodatkowych piętnastu minut, by dać zarobić pabianickiej spółce. A liczba pasażerów przecież się nie zwiększy.
Miejski Zakład Komunikacyjny znajduje się teraz w tarapatach finansowych. Skupia się więc wszystkim na zapewnieniu jak najsprawniejszej komunikacji na terenie Pabianic i w ościennych miejscowościach, do których jeżdżą miejskie autobusy. Priorytetem jest również, a może przede wszystkim, wyjście spółki na prostą.
Jeszcze inną kwestią jest to, że w myśl znowelizowanej 1 marca ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, aby MZK mogło uruchomić nową linię, Pabianice powinny zawrzeć porozumienie międzygminne z Łodzią.
- Jest natomiast mało prawdopodobne, by się na nie zgodziła i dopłacała do naszych przewozów, skoro ma swojego przewoźnika - wyjaśnia Jarosław Habura. - Reasumując, koszty uruchomienia nowej linii byłyby potężne, a w obecnej sytuacji nie mamy na to pieniędzy.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?