Chociaż ustalono ich właścicieli, ci nie zamierzają zabrać zwierzaków z powrotem do domów.
Kierownictwo placówki składa więc zawiadomienia do prokuratury.
Właścicielka amstaffa, którego rakarz złapał na pograniczu Pabianic i Ksawerowa, dowiedziawszy się, że pies jest w przytulisku, oświadczyła wprost, że go nie odbierze. Zwierzę zostało tutaj przywiezione, gdy biegając po ulicy bez smyczy i kagańca, zaatakowało innego psa - owczarka.
- Ten pies również był pozostawiony bez opieki i znalazł się u nas mocno poraniony. Opatrzyliśmy go, podaliśmy antybiotyk, a następnego dnia zgłosili się po niego właściciele - opowiada Bożena Pluta, pracownik schroniska. - Tymczasem amstaff nadal u nas jest. Mieszkanka Ksawerowa nie zamierza go odebrać. Być może szkoda jej wydawać 45 złotych za złapanie psa przez rakarza.
Mieszańca pozbył się pabianiczanin. Zwierzę również schwytał hycel.
- Pies zachowywał się bardzo agresywnie. Miał czip, więc sprawdziliśmy za pomocą czytnika, do kogo należy. Strażnicy miejscy pojechali do właściciela, ale usłyszeli: "To nie jest mój pies" - mówi kierownik Andrzej Luboński.
Na nowy dom czeka też niespełna roczny bernardyn. Pracownicy przytuliska nieoficjalnie dowiedzieli się, że jego właścicielka specjalnie otworzyła furtkę i wypuściła psa na ulicę, by przepadł bez wieści. Teraz, podobnie jak amstaff i mieszaniec, siedzi zamknięty w klatce.
- Schronisko zaczyna być miejscem, gdzie trafiają nie tylko bezpańskie zwierzęta - mówi Bożena Pluta. - Porzucenie psa jest łamaniem ustawy o ochronie zwierząt i podlega karze. Dlatego w przypadkach, gdy właściciel jest znany, a uchyla się od opieki nad czworonogiem, będziemy powiadamiać prokuraturę.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?