Pijany ksiądz naciąga łódzkich taksówkarzy. Zamawia dalekie kursy za... "Bóg zapłać"
Panowie ruszyli. Na al. Włókniarzy ksiądz poprosił taksówkarza o zatrzymanie się na pobliskiej stacji benzynowej. Wysiadł po alkohol, ale ponieważ w sklepie nie było żołądkowej gorzkiej, pan Robert zatrzymał się jeszcze raz. Gdy wjechali na autostradę duchowny poprosił o kolejny postój - po kolejną 200-mililitrową butelkę, którą opróżnił niemal tak samo szybko jak pierwszą. - W końcu dojechaliśmy do celu. Okazało się jednak, że klient nie ma pieniędzy. Miałem poczekać aż jego brat skończy odprawiać mszę i mi zapłaci - opowiada pan Robert. - Ostatecznie odurzony alkoholem ksiądz zasnął na tylnym siedzeniu, a jego brat nie chciał mieć z krewnym nic wspólnego. O płaceniu za niego rachunku nawet nie było mowy. Czytaj dalej- kliknij na strzałkę